„Przetrwają tylko paranoicy” – te słowa wypowiedział Andy Grove współzałożyciel firmy INTEL i autor jednej z ciekawszych książek jakie napisano na temat przeprowadzenia transformacji firmy, która na swojej drodze napotyka przeszkodę nie do pokonania. Niektórzy starają się taką przeszkodę ignorować przyjmując, że dopiero majaczy na horyzoncie. Że może to nic wielkiego. Coś co da się obejść albo przeskoczyć. Inni uważają, że dadzą sobie radę z jej usunięciem bo ich firma ma mocne podstawy. Ale są też tacy, którzy potrafią wyrwać się z letargu samozadowolenia i upojenia własną wielkością i podjąć dramatyczne wydawałoby się decyzje dokładnie wtedy kiedy firma ma jeszcze czas i odpowiednie zasoby na przeprowadzenie gwałtownej transformacji. Na wybranie innej drogi.

Intel wzloty i upadki

Tak było z firmą INTEL, która w obliczu dynamicznie rosnącej konkurencji ze strony firm japońskich, porzuciła swoja pozycję lidera na rynku pamięci komputerowych i zaczęła swój marsz do zdobycia pozycji lidera na nowym, budzącym się dopiero rynku mikroprocesorów.

Cóż, historia lubi się powtarzać. Andy Grove odszedł 21 marca 2016 roku – zaledwie kilka dni po słynnym meczu w którym czołowy gracz w GO – Lee Sedol został pokonany przez komputer AlphaGO. Właśnie zaczynała się era sztucznej inteligencji, którą symbolizowało to zwycięstwo AplhaGo, na którą firma INTEL, podobnie jak kilka innych firm z branży zajmującej się projektowaniem i wytwarzaniem układów scalonych nie była przygotowana.

Nic zatem dziwnego, że nieco ponad 4 lata później , 8 lipca 2020 r. inna firma amerykańska – Nvidia Corp. pokonała INTEL i została największym amerykańskim producent układów scalonych pod względem kapitalizacji rynkowej (wcześniej tej sztuki dokonały dwie firmy azjatyckie – Taiwan Semiconductor (TSM) oraz Samsung) a całkiem niedawno, NVIDIA dołączyła także do elitarnego klubu przedsiębiorstw o wartości rynkowej przekraczającej kwotę 1 biliona dolarów (tylko Amazon, Alphabet (Google), Saudi Aramco, Microsoft i Apple mogą pochwalić się wyższymi kapitalizacjami). A to wszystko, na wznoszącej się fali mody na sztuczną inteligencję i nieustającej modzie na gry komputerowe (komputery i urządzenia, które napędzają generatywną sztuczną inteligencję a także stacje do gier komputerowych korzystają właśnie z procesorów graficznych (GPU) – których około 80% jest produkowanych przez NVIDIA).

NVIDIA nie zamierza jednak ograniczać się do procesorów graficznych. We współpracy z firmą Arm, planuje także wejście na rynek mikroprocesorów CPU stanowiących w dalszym ciągu domenę firmy INTEL (62,7 proc. Udziałów w rynku procesorów x86, a także 73,5 proc. na rynku laptopów). Można byłoby napisać, że jesteśmy świadkami prawdziwej wojny na rynku układów scalonych. Można byłoby, tyle że to nieprawda. Taka wojna rozpoczęła się już bowiem dawno temu i trwa w najlepsze i o tym właśnie opowiada książka Chrisa Millera „Chip War” (polska nazwa „Wielka Wojna o Chipy”).

Jak kosmos wypromował układy scalone

Historia układów scalonych ma nieco ponad 60 lat, a początki były skromne. Micrologic zbudowany przez firmę Fairchild Semiconductor miał zaledwie cztery tranzystory. Ale cztery tranzystory z pomocą Rosjan okazały się wystarczające do uzyskania przełomu. No może nie tyle samych Rosjan co szoku jaki w Stanach Zjednoczonych wywołało wysłanie w kosmos Sputnika – pierwszego sztucznego satelity Ziemi. Prezydent Kennedy zadeklarował wysłanie człowieka na księżyc, znalazły się środki i praca ruszyła pełną parą. Jednym z problemów konstruktorów misji Apollo 11 było wyposażenie statku kosmicznego w komputer zdolny do wykonywania precyzyjnych i szybkich obliczeń. Niestety komputer taki zbudowany przy pomocy tradycyjnych tranzystorów miałby kształt sporej lodówki i pochłaniał więcej energii, niż ta którą dysponować mieli astronauci. Micrologic okazał się rozwiązaniem idealnym. Zużywał dużo mniej energii i komputer zbudowanych z tych układów zajmował niecały metr sześcienny. I choć jego moc obliczeniowa była dużo mniejsza niż pierwszego iPhona, to wystarczyło żeby zapewnić powodzenie amerykańskiej kosmicznej kontrofensywie.

Już wkrótce postęp w rozbudowie układów scalonych stał się tak dynamiczny, że inny z późniejszych założycieli firmy INTEL, Gordon Moore sformułował w roku 1965 zasadę, nazwaną następnie od jego nazwiska Prawem Moora (choć jej twórca traktował to wyłącznie w kategoriach pewnego spostrzeżenia), zgodnie z którą ilość elementów wbudowanych w układ scalony będzie się podwajać się każdego roku. Co ciekawe owa prawidłowość, która miała obowiązywać jedynie w pierwszej dekadzie rozwoju układów scalonych ma się całkiem dobrze do dnia dzisiejszego.

I tak powstała branża , której produkty odnaleźć można nie tylko w komputerach ale też w setkach tysięcy innych urządzeń na całym świecie. Uzależnienie światowej gospodarki od układów scalonych można było najlepiej zaobserwować podczas covidu, kiedy to problemy w produkcji i dystrybucji tych układów, spowodowały olbrzymie perturbacje dla branży …. motoryzacyjnej. I nic w tym dziwnego, mając na względzie to, że samochody coraz bardziej przypominają dzisiaj komputery na czterech kołach.

Wojna od dominację

To właśnie covid uświadomił wielu osobom, że układy scalone mogą stanowić o strategicznej przewadze w innym wyścigu – wyścigu do osiągnięcia światowej hegemonii w gospodarce. Chiny bowiem już od jakiegoś czasu zgłaszają swoja kandydaturę do zastąpienia w tej roli Stanów Zjednoczonych, a technologia chińska która dwadzieścia lat temu budziła jeszcze uśmiech politowania, dzisiaj dużo częściej wzbudza nie tylko zainteresowanie ale nierzadko szczery podziw. No i jak zwykle w takich przypadkach okazało się, że rzeczywistość skrzypi a nazwa Tajwan, oprócz kontekstu geopolitycznego, nabrała także zupełnie innego znaczenia. Prawie 40% całej światowej produkcji układów scalonych ulokowana została bowiem właśnie na tej wyspie. W latach osiemdziesiątych kiedy ten proces się dokonywał wydawało się, że przeniesienie produkcji do kraju w którym nie było związków zawodowych a pracownicy zarabiali kilkanaście razy mniej niż pracownicy amerykańscy jest całkiem niezłym pomysłem. W dekadzie narastającego konfliktu gospodarczego pomiędzy Chinami i Stanami Zjednoczonymi, którego jednym z objawów było objęcie niektórych firm chińskich technologicznych sankcjami w zakresie dostępu do technologii, nikomu się już tak nie wydaje. Ale przeniesienie produkcji do Stanów Zjednoczonych czy Europy która w tej mierze jest prawdziwą pustynią technologiczną, nie będzie ani łatwe, ani tanie ani szybkie.

Książka Millera nie jest lekturą łatwą ale z pewnością jest lekturą fascynującą, pokazująca anatomię czasów cyfrowej transformacji. Ukształtowane historycznie zależności występujące w branży układów cyfrowych oraz możliwe kierunki jej rozwoju.

Andy Grove, który był jednym z głównych aktorów na scenie zmagań o prymat w tej branży, pokazuje jednak w swojej książce coś więcej. Pokazuje, że nawet w czasach sztucznej inteligencji, dobry lider ze swoją intuicją, zdolnością przewidywania oraz umiejętnością podejmowania ryzykownych decyzji, jest niezastąpiony. Szczególnie jeśli jest w wystarczającym stopniu paranoikiem.

Ireneusz Piecuch
Ireneusz Piecuch
ireneusz.piecuch@dgtl.law | zobacz inne wpisy tego autora