Z Ajaksu do Górnika - wywiad Arkadiuszem Szymankiem

Rozmowa z Arkadiuszem Szymankiem, o tym jak Profesor został Prezesem Górnika Zabrze, jakie wyzwania związane z zarządzaniem tak dużym klubem stoją przed nim, o zmieniających się przepisach gry w piłkę nożną, udziale młodzieżowców w zespole i poglądzie na zagranicznych piłkarzy w polskiej lidze.

O pojawieniu się w Górniku, współpracy i zarządzaniu…

Nikt nie rodzi się prezesem (choć w tej mierze zdania wydają się podzielone). Pan z zawodu jest naukowcem, doktorem habilitowanym i profesorem uczelnianym. Jest Pan także członkiem rad nadzorczych paru dużych spółek. Jak znalazł się Pan jako naukowiec, w fotelu prezesa Górnika Zabrze?

Można powiedzieć, że to czysty przypadek. Piłka nożna jest moją pasją od dziecka. W czasach młodości jedyne co człowiek mógł robić to grać w piłkę i oglądać mecze, których za wiele w telewizji nie było.

Moje dzieciństwo i aktualny stan aktywności fizycznej wśród najmłodszych idealnie obrazuje mem, który przedstawia jak matka ciągnie dziecko za ucho do domu z podwórka, a teraz ciągnie z domu na podwórko. (mem poniżej)

Dzieciństwo kiedyś i dziś

(źródło: https://kwejk.pl/przegladaj/3052205/0/dziecinstwo-kiedys-i-dzis.html)

Sport to jeden z ważniejszych elementów mojego życia. W każdym momencie uprawiałem przeróżne dyscypliny. W 2003 r. startowałem w amatorskich mistrzostwach polski w ujeżdżaniu i tam zdobyłem brązowy medal.

Do piłki wróciłem, kiedy mój syn jako 6-latek zaczął trenować w Ajaksie Częstochowa. Niedługo po tym poprzedni zarząd Ajaksu potrzebował wsparcia przy organizacji turnieju. Ja bardzo chętnie i dosyć sprawnie pomogłem klubowi. Ówczesny prezes Ajaksu powiedział, że był to największy turniej od niepamiętnych czasów. Po około 3 miesiącach po turnieju zaproponowano mi stanowisko prezesa Ajaksu, które przyjąłem.

Mniej więcej 3 lata temu jako Ajaks Częstochowa podpisaliśmy porozumienie z Górnikiem Zabrze o współpracy. Zaczęliśmy szerzej współpracować i rozmawiać o różnych elementach jak ta piłka powinna wyglądać. No i okazało się, że mamy wspólne zdanie w tej kwestii i w momencie, kiedy Górnik poszukiwał prezesa, zgłoszono się do mnie i zaproponowano stanowisko prezesa. Dyskusje i przemyślenia trwały długo, ale jakoś to wyszło.

Nie miałem problemu z podjęciem się tego wyzwania, ponieważ zawsze kibicowałem Górnikowi. Także mój tata pracował na Śląsku jako górnik i kibicował Górnikowi.

Pierwsza myśl po otrzymaniu propozycji kierowania klubem? Dużo nieprzespanych nocy?

Jestem śpiochem więc raczej nie miałem problemów z nieprzespanymi nocami, ale budziłem się wcześnie rano i zastanawiałem się. Wyzwanie bardzo duże, odpowiedzialność ogromna, wielki klub. Znałem też oczekiwania kibiców.

Będąc w zarządzie Ajaksu nie miał Pan takich wyzwań, jak np. współpraca z kibicami. W Górniku macie Państwo bardzo duże wsparcie ze strony kibiców. Z jednej strony możecie liczyć na duże wsparcie podczas meczów i poza (finansowo). Z drugiej strony jest to duża presja na wyniki. Jak patrzycie Państwo na współpracę z kibicami? Jak duża jest różnica w zarządzaniu klubem, którego graczem jest mistrz świata?

Zupełnie inna historia. Ajaks nie miał kibiców. W Ajaksie wyzwania pojawiały się na linii Zarząd – rodzice zawodników, a w Górniku występują wyzwania na linii Zarząd – Kibice. Współpraca z kibicami bywa różna, ale generalnie robimy wspólnie wiele przeróżnych akcji, jak np. zbiórki charytatywne. Nasi kibice chętnie się do tego włączają. Oczywiście czasami denerwuję się po przeczytaniu różnych wpisów, bo kibic chciałby zobaczyć wielki Górnik tu i teraz, nie do końca czując, że ta budowa zespołu musi trochę potrwać. Ale ja oceniam współpracę z kibicami bardzo pozytywnie. Co prawda początek naszej współpracy był trudny, ale teraz jest dobrze. Kibice są bardzo świadomi i chcą współpracować z klubem. Wiedzą, że są naszym 12 zawodnikiem i czasami 1 sponsorem. Musimy przecież pamiętać, że m.in. od tego jaka jest frekwencja na meczach też zależą wyniki finansowe klubu. Współpraca z kibicami to ważny element pracy w klubie.

Oczywiście idealna sytuacja byłaby wtedy, gdy piłkarze, trenerzy, zarząd, właściciele oraz kibice, będą szli w jednym kierunku i do tego zmierzamy w Zabrzu, żeby tak było. Ja nie mówię, że aktualnie jest źle, ale oczywiście nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie dało się czegoś poprawić.

A jaki wpływ na klub i zespół ma obecność Lukasa Podolskiego w Górniku?

Bardzo pozytywny. Młodzi zawodnicy mogą się na nim wzorować. Pierwszy raz Mistrz Świata gra w polskiej lidze, czego nie doświadczyła dotychczas żadna inna polska drużyna. Lukas to świetny człowiek. Oprócz tego, że daje z siebie wszystko na boisku, wspiera nas także organizacyjnie. Dzięki niemu pozyskaliśmy ostatnio 3 sponsorów. Widać, że Górnik jest w nim.

Bardzo często rozmawiam z Lukasem i konsultuję niektóre sprawy. To zawodnik, który grał w Niemczech, Anglii, Turcji, a także w Japonii. Naoglądał się piłki i ma duże pojęcie o organizacji. To jest bardzo pozytywny człowiek, który otwiera wszystkie drzwi.

W prezesowaniu bardziej kieruje się Pan umysłem naukowca, przedsiębiorcy czy kibica?

Ja się kiedyś nad tym zastanawiałem. I muszę powiedzieć, że metod korporacyjnych nie da się wprowadzić w prosty sposób. Już wielu się o tym się przekonało.

Chyba najbardziej trzeba się kierować intuicją, sercem, natomiast trzeba umieć słuchać. Jest wielu ludzi, którzy mogą dobrze podpowiedzieć. Trzeba być otwartym na rady i wyciągać wnioski. Może przez to, że właśnie przez lata, jak śmieją się niektórzy, płacili mi za wyciąganie wniosków, to jestem w tym wiarygodny.

Mam wokół siebie m.in. Stanisława Oślizłę, który jest moim doradcą, ale i bardzo sobie cenie rozmowy z Hubertem Kostką i wieloma czołowymi postaciami związanymi z Górnikiem. Ja wszystkich rad słucham, analizuję je i podejmuję odpowiednie decyzje. Dodatkowo dbamy także, aby na każdym meczu pojawiali się nasi wybitni piłkarze.

A propos moich wybitnych doradców, muszę Panom powiedzieć, że niedawno byliśmy z Józefem Dankowskim, Hubertem Kostką i Stasiem Oślizłą na konkursie wiedzy o Górniku dla młodzieży szkolnej. Byłem pod wielkim wrażeniem jaką dzieci mają wiedzę o Górniku. Dzieci znały odpowiedzi nawet na najbardziej zawiłe pytania.

Ja też rozwiązywałem podobny test. Jak poznaliśmy się z Hubertem Kostką to dał mi do wypełnienia test wiedzy o Górniku. To był jeden z najtrudniejszych egzaminów jaki zdawałem w życiu (śmiech).

Z jednej strony działa Pan w Górniku Zabrze, a z drugiej jest Pan także członkiem zarządu Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Czy pomaga to w zarządzaniu klubem?

Może nie pomaga, ale nie wyklucza. ŚLZPN ma swoje problemy, którymi się zajmujemy. Czasem posłuchanie o problemach niższych lig jest potrzebne, ponieważ można z tego wyciągnąć ciekawe wnioski pomocne w pracy w Górniku.

Jak wygląda współpraca Górnika z innymi zabrzańskimi klubami?

Współpracujemy ze wszystkimi klubami z Zabrza. Mało tego, nasza akademia piłkarska ma około 500 klubów partnerskich z rejonów Polski południowo-centralnej i to są naprawdę partnerskie relacje, gdzie gramy na wspólnych turniejach, zawodnicy przyjeżdżają na testy, najlepsi zawodnicy mogą przyjść do Górnika. Trenerzy niedawno byli wspólnie w Hiszpanii na szkoleniu, także jest to taka ścisła współpraca, a zwłaszcza z klubami zabrzańskimi. Dodatkowo w marcu dołączyliśmy do Górnika drużynę żeńską i to jest bardzo ciekawe pole do rozwoju.

O przepisach, przyszłości piłki i… zarządzaniu

Przechodząc do stricte piłkarskiej rzeczywistości, jak ocenia Pan zmiany przepisów we współczesnym futbolu: VAR, 5 zmian, likwidacja przepisu w rozgrywkach pucharowych o „podwójnych” bramkach strzelonych na wyjedzie?

Generalnie myślę, że wszystkie wprowadzane zmiany preferują kluby bogatsze.

Co do VAR-u to mam bardzo mieszane uczucia. Jak ja się cieszyłem, kiedy VAR wchodził w życie. Natomiast zeszły sezon pokazał niedociągnięcia związane z tym systemem. Sami padliśmy ofiarą tego, że ktoś wyliczał, że piłka 3 mm przekroczyła linię, a nie bierze pod uwagę, i tu się włącza mój ścisły umysł, że kamera stała 60 metrów dalej i obiektyw nie był w stanie tego dokładnie stwierdzić. Zabiliśmy coś troszeczkę tym VAR-em.

Tak. Gdy wprowadzono VAR, to sędziowie poczuli, że część odpowiedzialności z nich zeszła. I oni nie są już tak skoncentrowani.

Przykładem tego co Pan mówi jest kwestia związana ze spalonymi. Wszyscy widzieli, że był spalony, a sędziowie czekają na decyzję z VAR. Proszę zobaczyć do czego to może doprowadzić. Akcja trwa dalej i może dojść do ciężkiej kontuzji, tylko dlatego, Dla mnie to jest absurdalne. Ile razy ja się wściekam, jak widzę wyraźny spalony i o ile pada bramka to nie ma problemu, ale gorzej, gdy mamy do czynienia z faulem, który może zakończyć się kontuzją.

Ja czasami współczuję Adamowi Lyczmańskiemu, który w programie próbuje tłumaczyć decyzje sędziów (śmiech).

Jak wygląda digitalizacja klubu? Czy korzystacie Państwo z najnowszych rozwiązań, aby usprawnić codzienne funkcjonowanie?

Korzystamy ze wszystkich możliwych programów. To jest interesujący temat. Na przykład InStat. Możemy obejrzeć dobre i złe zagrania piłkarzy. A obserwujemy bardzo dużo piłkarzy, więc jest to pomocne w naszej codziennej pracy.

Czy zgodziłby się Pan ze stwierdzeniem, że w przyszłości kluby piłkarskie staną się bardziej pozycją kosztową w holdingach firm, niż samodzielnym bytem?

Ciężko powiedzieć, ale czysto spekulując, myślę, że jest to możliwe. Patrząc na to co się dzieje z wielkimi klubami, jak powstają na bazie holdingów agencje, które poszukują klubów po to, żeby je zakupić. Są też takie pomysły, które polegają na stworzeniu sieci klubów, aby w łatwiejszy sposób wprowadzać na europejski rynek piłkarzy np. z Afryki.

Myślę, że w końcu do tego dojdzie, a na pewno na topowym poziomie. Mogą to być zaplecza klubów z Anglii, Niemiec, Hiszpanii czy Francji.

Jak widzi Pan możliwość rozwoju młodych piłkarzy, aby nie byli blokowani przez zawodników sprowadzanych z zagranicy? Czy mamy szansę ograniczyć napływ zagranicznych piłkarzy i postawić na polską młodzież?

Przychodząc do Górnika w pierwszych słowach mówiłem o tym, że będziemy grać własnymi zawodnikami, po pół roku zrobiłem zupełnie coś innego. Dlaczego? Niestety wprowadzanie młodego zawodnika to długotrwały proces, w tym czasie gracz musi popełniać błędy i je popełnia, a niestety presja na wynik jest tak duża, że nie można sobie pozwolić na dowolne próbowanie młodych zawodników, choć powinienem. Jak przegramy 1-2 mecze to jest katastrofa, możemy wtedy poczytać o sobie wiele epitetów, wszyscy wiedzą lepiej jak to zrobić, a nie o to chodzi.

Jestem natomiast zdecydowanym przeciwnikiem sprowadzania obcokrajowców do naszej ligi, z wyjątkiem zawodników, którzy coś wnoszą. Natomiast jest problem ze znalezieniem godnych następców. Chociaż, jak Panowie widzieli w ostatnim meczu (Górnik Zabrze vs Cracovia Kraków przyp. red.) 19 latek (Szymon Włodarczyk przyp. red.) zaczął mecz w pierwszej jedenastce. Bardzo na niego liczymy. W trakcie meczy pojawiło 2 młodzieżowców – 17 latek (Dariusz Stalmach przyp. red.) i 20 latek (Jakub Szymański przyp. red.), także my na polską młodzież stawiamy.

To też mogą zmienić przepisy. W toku ciągle trwającej dyskusji o zmianie przepisu o młodzieżowcu, moja propozycja jest taka, aby premiować kluby finansowo za to, że grają młodzieżowcami, a nie karać za to, że nimi nie grają. Przeznaczmy dla klubu powiedzmy np. 2 mln zł za to, że będzie grał młodzieżowcem przez cały sezon, to ja będę grał trzema. Odrobię te pieniądze, które stracę z racji miejsca.

W obiegu medialnym pojawiły się informacje, że dla Górnika nie będzie to stanowiło różnicy czy zapłaci te 3 mln zł kary czy też nie zapłaci, czy to prawda?

Absolutnie to nieprawda. Tak jak można przeczytać w Skarbie Kibica, nasz budżet oscyluje w granicach 30 mln zł. Wtedy taka kara wynosiłaby 10% naszego budżetu, na co nie możemy sobie pozwolić. Nie ma takiej możliwości, aby oddać 10% budżetu Górnika na karę.

Tu trzeba zmienić podejście. Tak jak mówiłem, grałbym trzema zawodnikami młodzieżowymi i wiedziałbym, że za rok mogę z nich skorzystać, a w perspektywie, także na nich zarobić.

W środowisku mówi się, że polski młodzieżowiec kosztuje duże pieniądze, na co ja odpowiadam, po co kupować? Wychowajcie sobie! Prosta sprawa.

Proszę zwrócić też uwagę jak wygląda podejście mediów do kwestii młodzieżowców. Po ostatnim meczu (Górnik Zabrze vs Cracovia Kraków przyp. red.) denerwowałem się jak słyszałem, że niektórzy w negatywnym świetle przedstawiali, że na ławce Górnika pojawiło się 6 młodzieżowców. Zamiast to pochwalić, padały określenia, że w Górniku nie ma polityki transferowej, nie ma zawodników, co widać po ławce i 6 młodzieżowcach na ławce.

Raczej się dobrze dzieje, że aż 6 młodzieżowców, może znaleźć się na ławce, że osiągnęli już ten poziom. Trzeba ich ogrywać. Chłopaki w 1 meczu się bardzo dobrze się pokazali. My na obóz przygotowawczy zabraliśmy 12 młodzieżowców, za co oczywiście również oberwaliśmy od mediów. Jakoby nie mieliśmy zawodników. Ale to, że pojechaliśmy 40-osobową grupą to już nikt o tym nie mówi. Było dwóch zawodników nawet z rocznika 2006 r. Dodatkowo u nas jest płynny przepływ pomiędzy akademią, II i I zespołem. Trener I drużyny współpracuje z trenerem rezerw i CLJ, jest tu pełna komunikacja.

Czy Górnik ma sprecyzowane plany odnośnie dokończenia budowy stadionu?

Tak, już została podjęta uchwała przez Radę Miasta Zabrza o dobudowaniu 4 trybuny stadionu. Myślę, że jest to jeden z ładniejszych stadionów w Polsce i będzie pięknym, kompletnym i wypełnionym obiektem. Będzie mógł pomieścić ok. 32 tysiące kibiców.

Są różne modele zarządzania klubami. W Niemczech 50+1, w Hiszpanii Socios. Jak wygląda Pana podejście?

Model hiszpański nie jest do zastosowania w Polsce. Oczywiście współpraca jest potrzebna i zgodnie z przepisami licencyjnymi przedstawiciele mają swojego SLO w klubie. Bierze on udział we wszystkich odprawach, lecz stricte do zarządzania. Jestem zwolennikiem jednoosobowego zarządzania w oparciu o współpracowników, żeby nie rozmywać odpowiedzialności. Bo zarządzanie to jeden temat, ale musi być efekt i odpowiedzialność.

Można powiedzieć, że model podobny do absolutyzmu oświeconego. Trochę jak Kazimierz Górski, który miał swoją wiedzę, wysłuchiwał wszystkich, analizował i podejmował decyzję.

Mnie się wydaje, że nie ma innej drogi w klubie.

Nasze cechy narodowe nie pozwalają nam na inne rozwiązanie.

Nie pamiętam, żeby to w Polsce sprawdziło się w jakiejś innej dziedzinie. Kibiców oczywiście trzeba cenić, ale każdy ma jakąś rolę do wykonania. Piłkarze na boisku, kibice na trybunach i zarząd w gabinetach.

O sobie…

Brakuje Panu na co dzień pracy uniwersyteckiej?

Bardzo lubię pracę na Politechnice, kontakt z młodzieżą jest bardzo cenny.

Pana największe osiągnięcia w piłce nożnej?

W piłce niestety żadne. Słowo piłkarz wobec mnie to za dużo powiedziane. Grałem na pozycji ostatniego stopera, byłem tzw. wymiataczem (śmiech).

Jak podsumuje Pan swoje półrocze w Górniku?

Było wszystko. Było słońce, deszcz, mgła, noc, dzień. Były wspaniałe chwile, były chwile gorsze, ale to już chyba tak jest i będzie. Na pewno to był dla mnie świetny czas. Zajmowałem się zupełnie innymi rzeczami. Moja rodzina na pewno nie jest zadowolona z tego tytułu, bo potrafię spędzać w klubie czasem 12-14 godzin dziennie. Z tego punktu widzenia jest to jakiś problem.

Największe wyzwanie organizacyjne stojące przed zarządem Górnika w aktualnym sezonie?

Zawsze największym problemem jest pozyskiwanie środków. Strukturalnie raczej nie chciałbym żadnych zmian. Mechanizm działania Górnika jest optymalny. Nie wydaje mi się, żeby trzeba było robić jakieś zmiany.

Pan Prezes reprezentuje środowisko uniwersyteckie, jest umysłem ścisłym. W naszej piłce mamy także profesora Filipiaka, który może również pochwalić się zawodowym tytułem profesora nauk ścisłych. I tak się zastanawiam, czy to tak jest, że człowiek o zacięciu ścisłym potrzebuje trochę humanistyki, aby to życie było pełne. Czy prowadzenie Górnika jest czymś takim?

Być może. Myślę, że każdy z nas potrzebuje, żebyśmy mieli wszystkie elementy w życiu. Tę humanistykę też miewałem, w różny sposób, ponieważ udzielałem się muzycznie. Skończyłem szkołę muzyczną, grałem na akordeonie. Niestety, odkąd pracuję w Górniku musiałem trochę to hobby odłożyć, a doszedłem do takiego momentu, że co najmniej godzinę dziennie ćwiczyłem grę, a teraz niestety nie da się wygospodarować tego czasu.

Czego możemy Panu życzyć?

Sukcesów. Mistrzostwa Polski może jeszcze nie w tym sezonie, w przyszłości. Ale na pewno miejsca, które by nam zagwarantowało miejsce w europejskich pucharach bardzo bym sobie życzył.

A propos pucharów, czy ma pan pomysł jak przygotować polski klub do gry w pucharach, aby nie ucierpiała liga?

To jest wyzwanie, ale pomysł jest bardzo prosty. Trzeba mieć pieniądze, nie utracić graczy i pozyskać nowych (śmiech).

Jak Pan widzi szanse naszej reprezentacji na Mundialu w Katarze?

Ja jestem może niepoprawnym optymistą, ale w końcu musimy wyjść z grupy! Myślę, że wyjdziemy z grupy, a po awansie wszystko jest możliwe.

Rozmawiali:

Bartosz Ulczycki
Bartosz Ulczycki
bartosz.ulczycki@dgtl.law | zobacz inne wpisy tego autora
Kazimierz Romaniec
kazimierz.romaniec@dgtl.law | zobacz inne wpisy tego autora