Pozwy bez opłat? Dla jednych brzmi jak marzenie, inni na myśl o tym odczuwają przerażenie. To jednak wkrótce stanie się rzeczywistością w sporach pomiędzy pracownikami a pracodawcami. Nie będzie miała znaczenia wysokość dochodzonego roszczenia. Wszystkie pozwy pracowników będą wolne od opłat.

Jak było do tej pory?

Zgodnie z dotychczasowymi przepisami obowiązek uiszczenia opłaty od pozwu przez pracownika pojawiał się w momencie, gdy wartość przedmiotu sporu przewyższała 50 000 zł. Wartość przedmiotu sporu to nie zawsze kwota, której zasądzenia pracownik dochodzi (choć zazwyczaj tak jest).

Dla przykładu, pracownik, który był związany umową na czas nieokreślony, został zwolniony i dochodzi przywrócenia do pracy, to wówczas wartość przedmiotu sporu stanowi suma wynagrodzeń za okres jednego roku. Jeśli suma ta przewyższała kwotę 50 000 zł, to pracownik musiał uiścić opłatę, chyba, że sąd zwolnił pracownika od ponoszenia kosztów z uwagi na złożony przez pracownika wniosek lub pracownik ograniczył swoje roszczenie do kwoty 50.000 zł.

Jak będzie?

Nowe przepisy eliminują obowiązek uiszczania opłaty od pozwu składanego przez pracownika, niezależnie od wysokości roszczenia, którego od pracodawcy dochodzi. Dopiero na etapie wniesienia ewentualnej apelacji, gdy wartość przedmiotu sporu przekracza 50 000 zł, powstaje obowiązek uiszczenia opłaty.

Tutaj pojawia się bardzo ciekawa kwestia. Co do zasady opłatę wylicza się nie od wartości przedmiotu sporu wskazywanego w pozwie, ale od wartości przedmiotu zaskarżenia tj. zazwyczaj kwoty, która nie została na rzecz pracownika zasądzona. Może się bowiem okazać, że sąd częściowo uzna roszczenie pracownika i zasądzi na jego rzecz część kwoty przez niego dochodzonej. Dla przykładu, gdy pracownik dochodzi odszkodowania w wysokości 100 000 zł, a sąd zasądził na jego rzecz 60 000 zł, wówczas w apelacji pracownik jako wartość przedmiotu zaskarżenia wskazuje pozostałą część, tj. w tym przypadku 40 000 zł, ale opłatę wylicza od 100 000 zł. W standardowej sprawie o zapłatę (nie wynikającej ze stosunku pracy) to ta różnica (we wskazanym przykładzie 40 000 zł) stanowiłaby podstawę do wyliczenia opłaty od apelacji, a nie kwota pierwotnie wskazana w pozwie. To jednak chyba umknęło naszemu ustawodawcy, który za podstawę wyliczenia opłaty od apelacji pozostawił pierwotną wartość dochodzoną przez pracownika, niezależnie od kwoty zasądzonej w wyroku i zaskarżonej w apelacji.

Regulacje te zaczną obowiązywać już 28 września 2023 r. i będą miały zastosowanie do pism i wniosków podlegających opłacie, wniesionych po tej dacie. Tym samym również i wszelkie modyfikacje powództwa nie będą wymagały ponoszenia opłat sądowych.

Jakie będą skutki?

Gdy coś jest za darmo to kusi, aby z tego skorzystać. Pracownicy, którzy do tej pory nie mogli sobie pozwolić na uiszczanie wysokich opłat, mogli skorzystać z instytucji zwolnienia z kosztów sądowych.

Z takiego zwolnienia mogą korzystać osoby, które nie są w stanie ponieść nadmiernych kosztów bez uszczerbku utrzymania koniecznego dla siebie i rodziny lub narażenia się na taki uszczerbek. Ma to na celu zagwarantowanie każdemu prawa dostępu do sądu.

Aktualna zmiana wprowadza coś na podobieństwo wspomnianego zwolnienia od kosztów, z tym, że nie ma znaczenia, czy ktoś jest w stanie ponieść takie koszty, czy też nie. Nie ma też znaczenia wysokość otrzymywanego przez pracownika wynagrodzenia. Skutkiem powyższego może być dosłowne zalanie sądów pozwami pracowników, którzy nie będą się ograniczać tak przy decyzji o pozwaniu pracodawcy (bo przecież nic ich to nie kosztuje) jak i co do kwoty dochodzonych należności (szczególnie przy odszkodowaniach), bo a nóż się uda.

Naturalnie, w przeważającej części spraw pracowniczych, pracownik przegrywając sprawę wciąż będzie musiał zwrócić drugiej stronie koszty zastępstwa procesowego, których wysokość będzie zależna od dochodzonej kwoty – tyle że co z tego, jeżeli będzie to konsekwencja zakończenia sprawy – przed jej rozpoczęciem nic pracownika nie będzie powstrzymywać.

Naturalną obawą związaną z nowelizacją jest jej wpływ na wydolność systemu sądownictwa, który już dziś mierzy się z brakami kadrowymi, co może skutkować jeszcze większym wydłużeniem czasu oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy.

Z drugiej strony dla osób, które doznały długotrwałego uszczerbku uprawniającego ich do dochodzenia roszczeń, lecz nie będących w stanie pokryć kosztów, jest to z pewnością zmiana korzystna. Trudno jednak będzie rozdzielić sprawy zasadne, od tych, które za takie uznać nie można. Czas pokaże.

Joanna Namojlik
joanna.namojlik@dgtl.law | zobacz inne wpisy tego autora