W końcu 6 października 2020 roku, Judiciary Committee Izby Reprezentantów amerykańskiego Kongresu ( „Komisja”) opublikował ponad 450 stronnicowy raport („Raport”) , uznając, że problem monopolistycznych zachowań ze strony największych firm zaangażowanych w biznes cyfrowy istnieje, jest poważny i wymaga podjęcia dalszych działań. Jedną z tych firm jest – zdaniem Komisji – Apple.
W sierpniu 2020 roku Apple jako pierwsza firma giełdowa w Stanach Zjednoczonych osiągnęła wartość 2 bilionów dolarów. To jedyna z czterech firm analizowanych w Raporcie, która łączy świat technologii lat siedemdziesiątych z dzisiejszym światem cyfrowym. Klamrą spinająca oba te światy był Steve Jobs – człowiek który stworzył firmę Apple dwa razy. Raz, na samym początku ze Stevem Wozniakiem i po raz drugi kiedy po powrocie do Apple zawrócił firmę znad przepaści i skierował na nową mobilną ścieżkę rozwoju. Ale to przez wielu niedoceniany Tim Cook doprowadził Apple na sam szczyt cyfrowego Parnasu. Zdaniem Komisji zarówno jednak droga na ten szczyt jak i zachowanie firmy już po osiągnieciu owego szczytu pozostawia wiele do życzenia.
W 2019 roku Tim Cook w wywiadzie dla CNBC przyznał, że jego firma dokonuje akwizycji średnio co dwa, trzy tygodnie. I faktycznie, jak przyjrzeć się historii niektórych nowych serwisów Apple, ich wprowadzenie jest ściśle powiązane z wcześniejszymi przejęciami. Tak było z serwisem Apple News+, który powstał na bazie serwisu Texture zakupionego w 2018 roku, czy z Apple Music, który wszedł na rynek w rok po zakupie Beats Electronics, a później uzupełniony został aplikacją do rozpoznawania utworów (Shazam) oraz serwisem podcastowym (Scout FM). Tylko czy dokonywanie częstych akwizycji stanowi problem? Przecież tam, gdzie mogłoby to naruszyć przepisy prawa antymonopolowego, regulatorzy mogą ingerować w ten proces. Komisja zwróciła co prawda uwagę, że niektóre z dokonanych akwizycji miały niekorzystny wpływ na konkurencję (zakup Dark Sky i wycofanie tego serwisu z Androida miało zdaniem Komisji pozbawić inne firmy zajmujące się prognozą pogody dostępu do dostępnych cenowo, lokalnych danych dotyczących warunków pogodowych), ale takie wnioski można byłoby wyciągnąć z wielu transakcji. Z dużo większą skrupulatnością podeszła Komisja do innych zarzutów.
Wolność Tomku w swoim domku?
Apple pobiera prowizję równą 30% wszystkich opłat, które wpływają na rachunki właścicieli aplikacji umieszczanych w Apple Store – zarówno od samych aplikacji jak i dokonywanych w trakcie gry zakupów (tzw. IAP – „in-app purchase”). W kolejnych latach opłata ta jest redukowana do 15% . Właściciele aplikacji nie mogą informować użytkowników o innych, tańszych metodach dokonywania opłat poza Apple Store ani sami takich opłat pobierać. Ci którzy naruszą te zasady, mogą zostać pozbawieni dostępu do klientów korzystających z urządzeń z systemem iOS. Według firmy Apple to absolutny standard na rynku stosowany przez takie firmy jak Google, Amazon, Samsung czy Microsoft a pobierana przez Apple prowizja jest niższa niż ta pobierana w sklepach z grami w wersjach pudełkowych. Firma podkreśliła także, że nie pobiera jakiejkolwiek prowizji aż od 84% aplikacji umieszczonych w Apple Store (przykładowo prowizje takie nie są pobierane od aplikacji, które służą do sprzedaży produktów fizycznych oraz usług świadczonych poza Apple Store takich jak Uber czy Etsy). Jak podkreślali jednak deweloperzy w rozmowach z Komisją, główna różnica pomiędzy firmą Apple a pozostałymi cyfrowymi gigantami polega na tym, że Apple nie dopuszcza żadnej alternatywy jeżeli chodzi o dostęp do klientów swojej platformy.
Właśnie te elementy stały się podstawą wniesienia pozwu zbiorowego przeciwko Apple (sprawa Cameron vs Apple) przez trzech deweloperów. Najgłośniejszy stał się jednak pozew wniesiony przeciwko Apple przez Epic Games. Epic Games producent gry Fortnite, zakwestionował opisane wyżej ograniczenia wprowadzone przez Apple. Założyciel Epic Games, Tim Sweeney już wcześniej kwestionował wysokość pobieranych przez Apple opłat twierdząc, ze 8% byłoby kwotą aż nadto wystarczającą na utrzymanie serwisu, a w sierpniu 2020, w obliczu trwających już prac komisji Kongresu, zagrał twardo i wprowadził do swojej gry zmiany umożliwiające ominięcie płatności przez Apple. Firma Apple nie pozostała dłużna i zablokowała grę na platformie iOS. Zdaniem Sweeney’a „Apple zablokował i sparaliżował cały ekosystem, wymyślając absolutny monopol na dystrybucję oprogramowania i jego monetyzację”. Także w ubiegłym roku w czerwcu Komisja Europejska otworzyła postępowanie antymonopolowe, aby zweryfikować czy zasady ustalone przez Apple dla deweloperów, a dotyczące sposobu dystrybucji ich aplikacji, nie naruszają europejskiego prawa konkurencji (w szczególności artykułów 101 oraz 102 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej). Również za tym postępowaniem stoi firma zainteresowana zmianą przez Apple zasad dystrybucji oprogramowania i to firma, która konkuruje z Apple w zakresie streamingu muzyki – mowa o Spotify.
Komisja nie omieszkała w tym kontekście przypomnieć, iż przed debiutem Apple Store, Steve Jobs wyjaśniał, że Apple nie zamierza zarabiać na samym sklepie, a opłata będzie przekazywana na koszty utrzymania platformy. Tyle że Apple Store wygenerował w 2019 roku sprzedaż na poziomie 50 miliardów dolarów. Więcej niż cała firma CISCO i tylko niewiele mniej niż Morgan Stanley. 15 miliardów na utrzymanie platformy? Nie licząc ponad 2.6 miliarda dolarów, pochodzących z dodatkowej opłaty rocznej 99 dolarów wpłacanej przez 27 milionów deweloperów? Philip Shoemaker, swego czasu szef utrzymania platformy Apple Store, przesłuchiwany przez Komisję oszacował koszt utrzymania platformy na… 100 milionów dolarów. Zdaniem Komisji te wszystkie argumenty miałyby wskazywać, ze lokalny monopol ustanowiony przez Apple pozwala tej firmie na generowanie, jak to określono „ponad normalnych” zysków. Co więcej, Komisja pochyliła się także nad działaniami Apple po tym jak wiele firm na skutek epidemii wywołanej przez Covid-19, zostało zmuszonych przenieść swój biznes do przestrzeni wirtualnej. Zdaniem Komisji owa nadzwyczajna sytuacja nie powstrzymała firmy od egzekwowania ustalonych przez siebie zasad, co spotkało się z negatywną oceną Komisji. Zamykając omówienie tego rozdziału działania firmy Apple Komisja wyraziła pogląd, że mogą mieć one niekorzystny wpływ na konsumentów poprzez konieczność wydatkowania większych sum, niż byłoby to konieczne przy zapewnieniu konkurencyjnej oferty w obszarze pobierania płatności. Zdaniem Komisji działania te mogą także obniżyć poziom innowacyjności w zakresie rozwiązań mobilnych, a to z uwagi na zmniejszenie przez deweloperów sum przeznaczanych na R&D.
„Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić”
W swoich modelach telefonów Apple preinstaluje około 40 różnych swoich aplikacji. Apple nie instaluje żadnych aplikacji stron trzecich, a do września 2020 roku (wersja iOS 14), nie pozwalał także na wybór innej niż własna przeglądarki oraz aplikacji zarządzającej pocztą elektroniczną jako domyślnej. Odwołując się do dorobku europejskich regulatorów Komisja stwierdziła, że preinstalowanie własnych aplikacji może stworzyć zjawisko określane mianem uprzedzenia utrzymania status-quo (ang. status quo bias). Użytkownicy będą preferowali utrzymanie już zainstalowanej aplikacji, chyba że ta będzie postrzegana jako widocznie gorsza od aplikacji, którą zainstalować trzeba samemu. Preinstalowanie oprogramowania to zresztą zdaniem Komisji nie jedyna droga do zapewnienia preferencji dla własnego oprogramowania. Inną metodą jest kierowane przez publiczne API wystawiane przez Apple ruchu do własnych aplikacji. Kolejnym przykładem preferencji przywołanym przez Komisję jest oprogramowania Apple Pay, korzystające z funkcji NFC umożliwiającej dokonanie bezkontaktowej płatności telefonem. Apple zablokował jednak innym deweloperom dostęp do funkcjonalności NFC, co zresztą stało się przyczyną wszczęcia przez Komisję Europejską w połowie 2020 roku postępowania, które ma zweryfikować czy takie postępowanie nie narusza europejskiego prawa konkurencji.
Sherlock od aplikacji
Komisja zwróciła uwagę jeszcze na kilka elementów, które jej zdaniem wskazują na konieczność pogłębionej analizy działań firmy Apple po katem ich wpływu na zaburzenia w funkcjonowaniu zasad konkurencji. Jednym z nich jest preferowanie własnych produktów w wyszukiwarce aplikacji Apple Store. Takie zarzuty już w 2019 roku sformułowały dzienniki Wall Street Journal oraz New York Times na podstawie przeprowadzonej przez siebie analizy. Zdaniem tych dzienników w trakcie niektórych wyszukiwań aplikacje stron trzecich pojawiały się po raz pierwszy na czternastym miejscu. Co więcej, aplikacja Apple Music krótko po swoim debiucie zaczęła pojawiać się jako pierwsza w wyszukiwaniach, przed Spotify, a po dwóch latach już osiem różnych aplikacji Appple zajmowało pierwsze pozycje w wyszukiwaniach spychając Spotify na… miejsce 23. Podobnie było z aplikacją Audiobooks.com po wprowadzeniu aplikacji Apple Books. Zdaniem Audiobooks pociągnęło to za sobą spadek w ściąganiu tej aplikacji o jedną czwartą.
Kolejnym elementem na który zwróciła uwagę Komisja był tzw. sherlocking. Zdaniem niektórych deweloperów zeznających przed Komisją Appple wykorzystuje swoją pozycję i możliwość dostępu do danych dotyczących dystrybucji poszczególnych aplikacji stron trzecich jako swego rodzaju platformę R&D. Skopiowanie funkcjonalności i wprowadzenie własnych podobnych produktów kończy się na ogół tym, że deweloperzy wycofują własne aplikacje, choć niektórzy z nich, tacy jak Blix, twórca aplikacji BlueMail, podejmują nierówną walkę w sądzie. Tim Cook przesłuchiwany przez Komisję pominął problem sherlockingu, stwierdzając jedynie, że Apple nie narusza niczyjej własności intelektualnej. W tym miejscu autorzy Raportu nie mogli się powstrzymać, żeby nie zacytować słów Steva Jobsa, który nie miał problemów z wyznaniem, że „zawsze bez wstydu podkradaliśmy wspaniałe pomysły”.
Trudny orzech do zgryzienia
Czytając Raport trudno się oprzeć wrażeniu, że z czterech analizowanych firm Apple przysporzył Komisji najwięcej problemów w zebraniu przekonujących argumentów, które uzasadniałyby głęboką ingerencję regulacyjną. Dekadę temu Apple miał już do czynienia z Departamentem Sprawiedliwości, co kosztowało firmę w sumie prawie miliard dolarów. Wydaje się, że tym razem postępowania rozpoczęte niemal w tym samym czasie w Europie i w Stanach Zjednoczonych mogą okazać się trudniejsze do zakończenia w drodze ugody. Podobnie jak w przypadku trzech pozostałych firm, także Apple może spodziewać się obecnie bardzo drobiazgowego przyglądania się każdej przyszłej akwizycji, co dla firmy z takim apetytem na zakupy może oznaczać istotne wyzwanie. Z drugiej strony postępowanie Apple w sprawie Epic pokazuje, że firma wierzy w siłę swoich argumentów oraz możliwości reprezentującej jej kancelarii Gibson, Dunn & Crutcher. Pytanie tylko czy prawnicy, nawet najlepsi, potrafią wytłumaczyć dlaczego prawie połowa użytkowników smartphonów w Stanach Zjednoczonych (tak jest mniej więcej udział systemu iOS) ma mieć ograniczony wybór w odniesieniu do użytkowników innych platform mobilnych i płacić za to więcej, co wydaje się sugerować Raport Komisji. Jedno jest pewne – na odpowiedzi na te pytanie przyjdzie nam jeszcze dość długo poczekać. Patrząc na tempo rozwoju technologii i rynku cyfrowego należałoby się tylko zastanowić: czy odpowiedzi na te pytania będą wówczas miały jeszcze jakiekolwiek znaczenie?