Rozmowa z r.pr. dr Mateuszem Dróżdżem, prezesem Widzewa Łódź, specjalistą z zakresu bezpieczeństwa imprez masowych, o tym, czy prawnikom jest łatwiej czy trudniej zarządzać klubem piłkarskim, jakie różnice występują w zarządzaniu Ekstraklasowymi klubami oraz czy do zarządzania potrzebne są spisane procedury i dlaczego dobry klub tworzą detale…

Prezesami polskich klubów piłkarskich są profesorowie nauk ścisłych, menadżerowie, biznesmeni, ale także prawnicy. Pan należy do tej ostatniej grupy. Czy bycie prawnikiem, doktorem nauk prawnych bardziej pomaga czy przeszkadza w pełnieniu funkcji prezesa klubu piłkarskiego?

Generalnie i tak i nie. Środowisko jest specyficzne i mogę powiedzieć, że zasadniczo jest mi łatwiej zarządzać klubem jako prawnikowi. Natomiast czasem jest trudniej, ponieważ w piłce nożnej często przymykane są oczy na niektóre rzeczy. Nam prawnikom ciężko jest ominąć prawo i generalnie jesteśmy zadaniowcami. Idealnym przykładem są imprezy masowe. Jako prawnik widzę, że wiele rzeczy powinno funkcjonować inaczej. I my to poprawiamy, ale wzbudza to reakcję współpracowników, którzy często mówią mi: „prezesie nigdy tak nie było i jest to decyzja, która może przedstawić Pana jako osobę kontrowersyjną”. A to nie o to mi chodzi. Mam na celu jedynie, aby prawo było odpowiednio stosowane.

Jest mi łatwiej w wielu aspektach. Z czysto praktycznej strony, wiele spraw nie oddaję do wykonania kancelarii, ponieważ jestem w stanie to wykonać osobiście i nie tracę czasu na przekazywanie spraw, co oczywiście nie oznacza, że nie korzystamy z kancelarii zewnętrznych. Natomiast kwestie związane z imprezami masowymi czy kontraktami zawodników i transferami załatwiam osobiście.

Czy przez to kładzie Pan większy nacisk na sprawy prawne Widzewa? Czy pozostawia Pan to pod opieką innych osób?

Sprawy prawne nadzoruje biuro zarządu. Ja oczywiście też służę swoją pomocą i często proponuję pewne rozwiązania, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że jestem prezesem zarządu i moje obowiązki są nieco inne. Oczywiście czasem zderzam swoje myśli z kancelarią prawną czy sam wykonuje sprawy z zakresu prawa, ale są to praktycznie tylko takie, które są związane z moją specjalizacją np. z zakresu imprez masowych, czy też międzynarodowego prawa handlowego, czy też prawa sportowego.

Chciałbym natomiast, aby w przyszłości powstał w Widzewie dział prawny. Spraw prawnych, jak w każdym klubie, jest mnóstwo i codziennie powstają nowe. Wiele jest zlecanych na zewnątrz, ale wiem, że mogłyby być załatwione wewnętrznie.

W Widzewie widzimy, że macie Państwo grubą teczkę zawierającą cały szereg procedur, które zgodnie z tym co Pan mówi, działają. Niestety świadomość prawna w polskich klubach mogłaby być dużo wyższa. W trakcie swojej kariery prawnej obsługiwał Pan organizacje kibicowskie, kluby sportowe czy też zarządzał Pan innymi klubami. Co Pana najbardziej zaskoczyło w toku współpracy z klubami piłkarskimi?

Ograniczona świadomość prawna. Brak podstawowej wiedzy dotyczącej na przykład uchwał PZPN. Bardzo często projektując działanie klubów kompletnie pomija się elementy formalno-prawne i to jest moim zdaniem błąd. Jak wiadomo umowy przygotowuje się na ciężkie czasy. Działania trzeba podejmować przed potencjalnymi konfliktami, a nie dopiero po ich wystąpieniu.

Wiadomo też, że występują liczne problemy związane z interpretacją czy też zastosowaniem uchwał PZPN. To są kwestie, które pokazują, że prawo sportowe jest niedoceniane. Natomiast z drugiej strony brak jest specjalistów od prawa sportowego.

Jakie są największe różnice między zarządzaniem Widzewem Łódź, a Zagłębiem Lubin?

Dla prawnika jest to ciekawa rzecz. Zagłębie Lubin było objęte przepisami ustawy o zarządzaniu mieniem państwowym, co implikuje dużo problemów na przykład związanych ze sprzedażą zawodników w trybie przetargowym. Oczywiście w ustawie powinny być zastosowane wyłączenia w odniesieniu do klubów sportowych. Napisałem na ten temat także artykuł naukowy (przyp. red. „Funkcjonowanie klubu sportowego pod reżimem ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym” – Przegląd Ustawodawstwa Gospodarczego nr 7/2020, s. 27-32). Zagłębie to całkiem inny klub. Tam tej „papierologii” było za dużo.

Widzew to natomiast podmiot prywatny i porównując pod kątem zarządczym, to całkiem inny świat. Prawnie dopiero to ustalaliśmy, tam dział prawny działa.

Z doświadczenia jako były prezes Zagłębia Lubin, finansowanego w dużej mierze ze środków spółki Skarbu Państwa i aktualnie Widzewa, klubu w większości finansowanego z kibiców, jaki typ finansowania klubu jest optymalny, tzn. kibice, miasto, spółki Skarbu Państwa czy może prywatny inwestor?

Myślę, że nie można wskazać jednego typu pojedynczego finansowania klubu, który byłby najlepszy. Optymalny sposób finansowania to przychody pochodzące z co najmniej dwóch źródeł. Chodzi oczywiście o dywersyfikację przychodów. Najlepiej, jeżeli klub ma dużego sponsora i wysokie przychody pochodzące od kibiców. W przypadku dużego sponsora występuje ryzyko, że w pewnym momencie się wycofa i klub będzie pozbawiony środków, a jeśli ma więcej źródeł przychodu, wtedy ryzyko nagłego braku środków jest ograniczane.

Łatwiej oczywiście jest zarządzać klubem, gdzie jest jeden inwestor, który czuje piłkę i ma pełne zaufanie do tego, co się wykonuje. Jeśli inwestor nie potrafi zrozumieć praw rządzących polską piłką lub nie ma zaufania, to jest duży problem. Natomiast w przypadku rozdrobnionego akcjonariatu jest problem z decyzyjnością.

Na pewno jestem przeciwnikiem zadłużania klubu np. określonymi obligacjami, czy innymi sposobami finansowania zewnętrznego. Jestem za racjonalnym sposobem finansowania, a wiem, że w polskiej piłce te sprawy bardzo często robi się na tzw. „kredyt” w sposób nieprzemyślany i patrzy się tylko na wynagrodzenia zawodników z pominięciem spraw organizacyjnych.

Często mówi się, że klub piłkarski to zupełnie inny typ podmiotu obrotu gospodarczego (nie jest zwykłym przedsiębiorcą). Podczas wywiadu z „Piłce Nożnej” mówił Pan o wprowadzanych 80 procedurach w Widzewie. Jakie są to procedury? Czy są one w ogóle potrzebne klubowi? A może klub na tym poziomie rozgrywkowym nie może się bez nich obyć?

W chwili obecnej wprowadziliśmy ok. 100 takich procedur. Powoli dochodzimy do takiego modelu, że można powiedzieć, że jesteśmy spełnieni, jeśli chodzi o ilość i zakres procedur. Oczywiście trzeba pamiętać, że przyjęcie procedur to jedno, a ich stosowanie to drugie. Dlatego też trzeba sprawdzić czy procedura w ogóle działa i jest stosowana. U nas ta weryfikacja ma nastąpić w grudniu. My zawsze po rundzie jesiennej sprawdzamy co w klubie działa dobrze, a co należy poprawić.

Bardzo często w polskich klubach nie docenia się roli procedur, które przecież ułatwiają później codzienne funkcjonowanie klubu.  Przykładowo, w Widzewie wprowadziliśmy procedurę windykacji należności, a wcześniej tego nie było. Często pojawiały się głosy, że nie warto zajmować się drobnymi należnościami. Jak natomiast zliczyliśmy, w momencie przed wprowadzeniem procedury windykacji, Widzew posiadał należności od innych podmiotów na kwotę około 1 mln zł. Wynikała ona z drobnych braków płatności. Aktualnie wprowadziliśmy dział controllingu czy też usprawniliśmy dział księgowości, który zajmuje się windykacją i w chwili obecnej należności kontrahentów względem Widzewa to ok. 200 tys. zł.

Wprowadzane procedury dotyczą wielu aspektów działania klubu. Od procedury transferowej (która przypomina pracownikom np. o tym, że używamy oficjalnych dokumentów z najnowszymi klauzulami i informuje o dalszej ścieżce postępowaniatp.tp.) przechodząc przez procedury zabezpieczenia urządzeń informatycznych, organizacji dnia meczowego, dot. zagrożenia korupcyjnego, rekrutacji i wprowadzania nowych zawodników czy też przez wspomnianą procedurę dochodzenia należności, na procedurze komunikacji medialnej kończąc.

Nie będę ukrywał, że w wielu sprawach wzorowałem się na rozwiązaniach wprowadzanych w Zagłębiu Lubin, w którym byłem prezesem. Tam te rozwiązania funkcjonowały dobrze, w dużej mierze też przez to, że Zagłębie Lubin jest klubem bardzo ułożonym na skutek nadzoru KGHM. Pewne rozwiązania, które poznałem w Lubinie, zostały zaadaptowane w Widzewie z dostosowaniem do specyfiki naszego klubu i w większości się sprawdzają.

Z całą pewnością mogę powiedzieć, że moja wcześniejsza współpraca z Zagłębiem Lubin, czy Górniku Polkowice była bardzo pożyteczna z mojego dzisiejszego punktu widzenia.

Przychodząc do Widzewa, większości procedur nie było i my je wprowadzaliśmy. To jest mnóstwo pracy, która została przez nas wykonana w ostatnim czasie.

Przykładowo dzięki naszej polityce transferowej, uregulowanej przez właściwą procedurę, dyrektor sportowy, po wstępnej akceptacji, negocjuje kontrakty. Ja staram się nie uczestniczyć w negocjacjach. Oczywiście są pewne sytuacje, gdy muszę wziąć udział.

Dla mnie idealny transfer to taki, w którym ja na koniec otrzymuję tzw. „gotowca” na biurko i wyrażam zgodę na dokonanie transferu.

Dobry klub sportowy tworzą właśnie takie detale, które na pierwszy rzut oka z zewnątrz są niedostrzegalne.

Kluczowe jest wprowadzenie procedury, czy jej przestrzeganie?

Warto też pamiętać, że wprowadzona procedura musi być później stosowana przez pracowników. My na szczęście nie mamy problemu z niestosowaniem wprowadzanych procedur. Mamy ambitnych pracowników, którzy chcą się uczyć i to jest najważniejsze.

Na koniec trochę o rozwoju polskiej piłki jako całości. Z zazdrością patrzymy na kluby ligi czeskiej, gdzie kluby z budżetami 2 lub 3 krotnie niższymi, niż budżety polskich klubów są w stanie regularnie grać w europejskich rozgrywkach. Jak doprowadzić do tego, żeby i nasze kluby regularnie grały w Europie?

Przede wszystkim w rodzimej piłce występuje krótkoterminowa polityka rozwoju. Przeważnie osoby zarządzające klubami, czy też osoby je nadzorujące oczekują wyniku tu i teraz. Należy patrzeć długofalowo. Jeżeli mam do wyboru budowę ośrodka treningowego, który będzie służył na długie lata, a ściągnięcie paru gwiazd na 1 sezon, to ja wybieram budowę ośrodka. Może nie będziemy mieli od razu efektów w rozgrywkach, ale długofalowo, to my osiągniemy przewagę nad pozostałymi, która może zaprocentować np. grą w Europie.

Kolejna rzecz to to, że dla przykładu w lidze czeskiej są 2 kluby, które ciągną ligę w górę. U nas natomiast czegoś takiego brakuje. Oczywiście aktualnie bardzo dobrze prezentuje się Raków Częstochowa, ale patrząc na wyniki sportowe w ostatnich latach, to nie ma u nas takiej Slavii czy Sparty Praga, przez co Europa zaczyna nam odjeżdżać a Raków może też może póki, co pomarzyć o ośrodku treningowym, jaki ma Slavia.

Polska liga mogłaby wyglądać inaczej, gdyby np. zainwestował u nas jeden inwestor z bliskiego wschodu, a następnie drugi chciałby z nim rywalizować.

Główne problemy, jakie udało mi się zdiagnozować, to brak wykwalifikowanej kadry, życie złudzeniem, że kiedyś dogonimy Top 5 lig. Wątpię natomiast, aby nam się to udało. Systemowo musimy bardziej wzorować się na ligach, które nie są w tzw. TOP 5.

Końcowo, musimy jako cała liga zmienić myślenie z krótkoterminowego na myślenie długoterminowe. Powinno być dla nas ważne to, gdzie będziemy za 5 lat, a nie czy w tym sezonie zajmiemy określone. Powinniśmy budować klub a nie wyłącznie rezultat. Ten drugi czynnik powinien być pochodną budowy klubu. Niestety, ale w polskiej piłce widać lata zaniedbań organizacyjnych i liczne problemy strukturalne.

Końcowo, to strategia powinna wyznaczać finansowanie klubu. W Polsce natomiast jest inaczej. To finansowanie wyznacza strategię. Do momentu, gdy w polskiej piłce nie podejmiemy działań systemowych, jak np. wobec prowizji menadżerskich czy szkolenia młodzieży, nie zaakceptujemy środowiska w jakim operuje polska piłka nożna, to nie będzie lepiej.

Rozmawiali:

Bartosz Ulczycki
Bartosz Ulczycki
bartosz.ulczycki@dgtl.law | zobacz inne wpisy tego autora
Kazimierz Romaniec
kazimierz.romaniec@dgtl.law | zobacz inne wpisy tego autora