W latach 70. XX wieku tak zatytułowana była seria książeczek zawierających opowiadania science-fiction – literatury dopiero raczkującej na masowym polskim rynku wydawniczym. Nie wiem, dlaczego właśnie ten tytuł przyszedł mi na myśl, kiedy skończyłem lekturę ostatniej książki Petera Diamandisa i Stevena Kotlera zatytułowanej „The Future Is Faster Than You Think”. Być może dlatego że autorzy piszą o przyszłości – tym razem w wersji wyłącznie „science”? O tym jak technologia zmienia nasz świat, jak wpływa na nas ale przede wszystkim o tym co stanie się jutro.
teven Kotler to dziennikarz dwukrotnie nominowany do nagrody Pulitzera. Natomiast Peter Diamandis, to jeden z animatorów rewolucji kosmicznej którą obserwujemy od kilku lat i współtwórca – razem z Raymondem Kurzweilem – kultowej uczelni Singularity University. Ich wspólna książka (już trzecia z kolei) jest zatem mieszanką świetnego dziennikarstwa i fascynującej podróży po zupełnie nowym świecie, który powoli wyłania się z cyfrowej zawieruchy ostatnich lat. Podróży po świecie, który jest już na wyciągnięcie ręki, choć dla większości z nas pozostaje w dalszym ciągu niewidzialny.
Rewolucja zaczęła się już w transporcie…
Jeśli podróż to warto zacząć od transportu. Jutro w tym aspekcie oznacza porzucenie dyskusji o wyższości samochodów z napędem elektrycznym nad samochodami napędzanymi silnikami spalinowymi i zastąpienie jej dyskusją o wyższości samochodów poruszających się w powietrzu nad samochodami poruszającymi się po ziemi.
Do połowy 2019 roku, inwestorzy wyłożyli już ponad 1 mld USD na 25 startupów mających na celu opracowania modeli latających pojazdów, które zastąpią tradycyjne samochody. Trzy z nich sfinansował Larry Page, współzałożyciel firmy Google. Inni gracze w tej stawce są nie mniej poważni: Boeing, Airbus, Embraier, Bell Helicopters. Uber planuje pierwsze loty komercyjne na rok 2023 (w Dallas i Los Angeles) oraz prowadzi rozmowy z NASA i Federal Aviation Administration na temat przygotowania modelu zarządzania ruchem takiej latającej floty. Niestety, doświadczenie uczy, że na przeloty nad Warszawą przyjdzie nam pewnie jeszcze poczekać kilkadziesiąt lat, szczególnie że obecnie jesteśmy dopiero na etapie ustalania zasad zarządzania ruchem lotniczym dronów, a stąd jeszcze daleka droga.
Dużo szybciej doczekamy się rozwiązania problemu, który do niedawna wzbudzał jeszcze szereg dyskusji. Czy kierowcy Ubera muszą mieć licencje taksówkarską? Najprawdopodobniej w ciągu kolejnych 10 lat problem ten przestanie istnieć. Podobnie, jak zawód kierowcy Ubera. Autonomiczne samochody firmy Waymo – wchodzącej w skład Grupy Alphabet, razem z Googlem – przejechały już ponad 10 mln mil, a do kilkuset firm pracujących nad samochodami autonomicznymi dołączyli najwięksi producenci samochodów. General Motors na nową dywizję samochodów autonomicznych wydał dwa lata temu ponad 1 mld USD. Co to oznacza? Po pierwsze konsolidację branży samochodowe i jej zupełnie nowy kształt. Statystycznie każdy z nas używa samochodu w wymiarze nie większym niż 5%, dotychczasowe poziomy produkcji będą zatem nie do utrzymania. Po drugie, o zgrozo, marki samochodowe przestaną mieć znaczenie (choć pewnie nie do końca bo znam takich którzy nawet teraz zamawiając taksówkę proszą o samochód konkretnej marki). Po trzecie zaś, nie będziemy potrzebować parkingów. Dla niektórych metropolii oznacza to uwolnienie powierzchni równej 30% swojej zabudowanej przestrzeni. Jeżeli do tego dodamy szybką komunikację międzymiastową realizowaną dzięki projektom typu Hyperloop oraz transport międzykontynentalny realizowany pojazdami typu Starship Elona Muska poruszających się z prędkością 17.500 mil na godzinę (lot z Los Angeles do Sydney trwać będzie 30 minut), to… przestajemy wierzyć w realność takich zapewnień i zaczynamy myśleć, że autorzy popuścili odrobinę za mocno wodze fantazji.
…ale ta prawdziwa czeka dopiero za rogiem
Podobnie myśleli zapewne wszyscy Ci którzy kilka lat temu słuchali Elona Muska zapowiadającego zaprojektowanie i wybudowanie własnego statku kosmicznego, który nie tylko zabierze na pokład towary i ludzi – udając się na międzynarodową stację kosmiczną – ale też okaże się znacznie tańszy w eksploatacji dzięki prostemu w teorii, ale niezmiernie skomplikowanemu w realizacji pomysłowi ponownego wykorzystania rakiety nośnej. Myśleli, do momentu, w którym zdjęcia lądującej z powrotem na platformie rakiety nośnej Falcon 9 obiegły cały świat. Do momentu, w którym rakieta skonstruowana przez startup Elona Muska – pomimo konkurowania z olbrzymim konglomeratem kosmicznym – dostarczyła nie tylko zapasy, ale także najcenniejszy ładunek na międzynarodową stację kosmiczną – ludzi. Zapewniła im także bezpieczny powrót na ziemię.
Ktoś zapyta, ale o jakim jutrze my tutaj mówimy? Najpierw awaria samolotów Boeinga szokująca skalą i nieudolna reakcja koncernu, potem uziemienie tysięcy samolotów przez Covid-19. Wokół nas poruszają się zaś te same samochody, co kilka lat temu z tą różnicą, że napęd elektryczny wywalczył sobie na dobre obywatelstwo na drogach. Uber wzbudził nieco zamieszania, ale spowszedniał i niektórym kojarzy się głównie z dowożeniem jedzenia. Gdzie jest ta wielka zapowiadana rewolucja? Peter Diamandis i Steven Kotler przekonują nas, że tuż za progiem. A kiedy już przyjdzie, samochód z kierownicą będzie w dalszym ciągu nam towarzyszył,ale tak jak towarzyszą nam dzisiaj płyty winylowe. Będzie rozrywką dla wybranych. Większość z nas zadowoli się wezwaniem pojazdu o bliżej nieokreślonej marce, który przewiezie nas z punktu A do punktu B za ułamek tych pieniędzy, które wydajemy na samochód, paliwo, ubezpieczenie i mandaty. Tak, tak panowie z drogówki, wasz czas się kończy.
Pisząc o tym, jak szybko dokonują się zmiany w dzisiejszym cyfrowym świecie, autorzy przeprowadzają nas przez najnowsze technologie, branże oraz zmiany jakie technologie te już pobudziły i mogą jeszcze wywołać. Większość z nich to zmiany nieoczywiste. Niedawno mieliśmy premierę kolejnego modelu iPhona. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że gdyby nie rewolucja w zakresie nowych technologii materiałowych, to ten sam iPhone – gdyby został zbudowany w 1980 roku, czyli zaledwie 40 lat temu – byłby wysoki na 14 metrów, pochłaniał 200 kW energii i kosztował bagatela… 110 mln USD. A co wspólnego ma transplantologia i drukarki 3D? A to, że niektóre tkanki ciała można drukować już teraz a za kilka lat na rynku powinny pojawić się pierwsze drukowane organy.
A sieci telekomunikacyjne? Ostatnio mogliśmy przeczytać o sprawcach, którzy – w porywie ludystycznego uniesienia – podpalili stacje bazową telefonii komórkowej. Warto byłoby im uświadomić, że już w tej chwili nad naszymi głowami, na różnych orbitach pojawiają się tysiące mikrosatelit mających stworzyć globalny system przesyłu danych. Konsorcjum OneWeb (przejęte ostatnio przez rząd brytyjski oraz Barthi Global) to docelowo prawie 4600 stacji, SpaceX Elona Muska ma mieć 12 000 stacji, a Amazon 4000 stacji, aby wymienić trzy największe projekty. Niektórzy mogą jeszcze pamiętać bankructwo podobnych projektów w latach 1999-2002, w tym sztandarowego Iridium. Dwadzieścia lat – dzięki dynamicznemu rozwojowi technologii – zmieniło jednak całkowicie ekonomikę tych projektów. Satelity są niewielkie, a ich koszt umieszczenia na orbicie spadł drastycznie podobnie jak koszt urządzeń końcowych.
„The Futur Is Faster Than You Think” to książka napisana z pasją, ale też z dużą znajomością tematu. Nie daje definitywnych odpowiedzi, po prostu fotografuje stan rozwoju technologii cyfrowych w roku 2019. Być może jutro które opisują autorzy nie nadejdzie tak szybko, jak przewidują. Być może niektóre z opisywanych zastosowań technologii to ślepa uliczka. Ale jeśli chcecie ją przeczytać to zróbcie to teraz. Jedno jest bowiem absolutnie pewne i nie ma to nic wspólnego ani z talentem pisarskim, ani z wiedzą Petera Diamandisa i Stevena Kotlera. Jeżeli postanowicie poczekać z lekturą rok lub dwa, możecie sobie darować. Większość danych zawartych w tej książce będzie już wówczas nieaktualna. Witajcie w świecie szybszym niż myślicie!
Zostaw komentarz
You must be logged in to post a comment.