Wywiad z Tomaszem Szulcem. Prezesem firmy Tomadex – jednego z największych producentów gadżetów kibicowskich w Europie oraz marki KEEZA – polskiej marki stworzonej z miłości do sportu, zajmującej się produkcją profesjonalnego sprzętu i odzieży sportowej zarówno dla zawodowców jak i amatorów niemal każdej dyscypliny sportu.
Pochodzi Pan z Łodzi, włókienniczego zagłębia Polski. Czy od początku zajmował się Pan produkcją sprzętu sportowego i gadżetów kibicowskich, czy przed tym było coś jeszcze?
Zasadniczo od 2004 r. zajmuję się tym samym. Zaczynałem od sprzedaży szalików pod stadionem ŁKS-u. Po jakimś czasie rozszerzyliśmy naszą skalę działania i rozpoczęliśmy produkcję innych gadżetów kibicowskich. Zaczynaliśmy od 6-7 osób i 1 maszyny. Aktualnie jest nas ponad 250 osób i setki maszyn, na których codziennie produkujemy skarpety, szaliki, proporczyki, koszulki, czapki i wiele, wiele innych gadżetów kibicowskich.
Aktualnie możemy pochwalić się m.in. zaopatrywaniem w gadżety kibicowskie MLS (przyp. red. amerykańskiej ligi piłki nożnej), w której naszym partnerem i twarzą marki jest Karol Świderski, reprezentant Polski. Dostarczamy szaliki i inne artykuły także do klubów występujących w najmocniejszych ligach europejskich. Zaopatrujemy w gadżety finał Ligi Mistrzów czy finał Ligi Europy.
Wszystko to robimy zgodnie z najwyższymi normami. Posiadamy m.in. certyfikat „FIFA Quality Pro” wydany przez FIFA potwierdzający, że nasze produkty są najwyższej jakości.
No właśnie, jak to możliwe, że Polska firma produkuje gadżety kibicowskie do finału Ligi Mistrzów? Proszę opowiedzieć trochę o swojej historii.
Pomysł zrodził się ponad 20 lat temu z zamiłowania do kibicowania. Sam byłem i jestem kibicem. Można powiedzieć, że znam ten rynek z każdej strony, co na pewno ułatwiło mi zadanie. Cóż… jak wspominałem, zaczęliśmy od jednej maszyny do produkcji szalików, a dziś mamy jeden z większych parków maszynowych w regionie. W całej Unii Europejskiej nie ma tak dużej firmy zajmującej się kompleksowo produkcją gadżetów dla kibiców. Największe kluby i organizacje, jak FIFA i UEFA cenią sobie naszą jakość, choć niektóre z nich nawet nie wiedzą, że ich gadżety produkowane są w Polsce. Duża część zamówień składana jest bowiem za pośrednictwem resellerów.
Co Pana skłoniło do rozszerzenia działalności i rozpoczęcia współpracy z klubami niższych lig pod marką KEEZA kompleksowo dostarczając klubom sprzęt sportowy (działania na tak trudnym i zagospodarowanym rynku)?
Od 2012 r. rozpoczęliśmy działalność pod marką KEEZA, w którą ubieramy już bardzo wiele klubów. Warto wymienić II-ligowy Stomil Olsztyn, który ubrany w nasze koszulki, zmierza ku wyższym celom.
Kluby z niższych lig są tak samo ważne w piłkarskim ekosystemie, jak te z lig najwyższych. Czasem nawet ważniejsze. To przecież na boiskach w małych miejscowościach wykuły się takie gwiazdy, jak Arek Milik czy Piotrek Zieliński. Trzeba umieć dotrzeć do tych klubów, rozmawiać z nimi o ich potrzebach. Zrozumieć je i na nie odpowiedzieć. Nam się to udało. W małych miejscowościach kluby sportowe działają bardzo prężnie. Pracują w nich ludzie z pasją do sportu, gdzie nie liczą się milionowe kontrakty, a czysta rywalizacja. Im także zależy na dostosowanej ofercie i właśnie my z taką ofertą przyszliśmy.
Jakie największe wyzwania pojawiają się we współpracy z klubami?
Klubom, co w dzisiejszych czasach nie powinno dziwić, poza wysoką jakością odzieży i sprzętu sportowego, zależy także na czasie realizacji. Na szczęście w KEEZA gwarantujemy zarówno najwyższą jakość produktów, a także ekspresowy czas realizacji. Przekonał się o tym ostatnio Stomil Olsztyn, dla którego wykonaliśmy sublimowane koszulki z indywidualnym wzorem w 24 godziny.
Czy uważa Pan, że Polski producent sprzętu sportowego może konkurować z potęgami typu Adidas, Nike czy też Joma, Capelli, Macron? Jakie warunki powinny być do tego stworzone? Gdzie leży klucz do sukcesu?
Nie tylko może konkurować, ale już to robi. Na wielu płaszczyznach jesteśmy konkurencyjni, a jeśli chodzi o wspomniany przeze mnie czas realizacji… jesteśmy szybsi niż konkurencja. Istotny jest również fakt, że największe marki często nie mają dostosowanej oferty do klubów z niższych lig.
Jaki jest Pana największy sukces odniesiony jako piłkarz, kibic oraz przedsiębiorca?
W piłkę nigdy zawodowo nie grałem, więc tutaj nie mogę pochwalić się żadnym sukcesem (śmiech), ale już jako kibic tak. Przez przeszło 30 lat mojego kibicowania mogłem cieszyć się z Mistrzostwa Polski oraz z dwumeczu z Manchesterem United, w tym z udziału w wyjazdowym meczu na Old Trafford.
Jako przedsiębiorca czuję, że moim największym sukcesem było zapewnienie gadżetów na finał Ligi Europy, czy przede wszystkim finał Ligi Mistrzów w ostatnim sezonie, rozgrywanym w Stambule pomiędzy Manchesterem City, a Interem Mediolan.
Najważniejsze jednak dla mnie jest, i to jest moim największym sukcesem, zapewnienie terminowości wszelkich wykonywanych zamówień, nie ważne, czy jest to IV liga czy finał Ligi Mistrzów.
Jak Pan widzi rozwój swojej firmy? Czy za parę lat zobaczymy czołowe europejskie kluby w koszulkach KEEZA?
Nie od razu Rzym zbudowano. Działamy rozważnie i dzięki temu skutecznie. Nie chcemy rzucać się na najgłębsze wody, byleby tylko zobaczyć nasze koszulki w finale Ligi Mistrzów. Oczywiście jest to możliwe i do tego dążymy. Mamy dużo do udowodnienia.
A jakie jest Pana największe biznesowe marzenie?
Oczywiście jako kibic reprezentacji chciałbym, żeby nasza reprezentacja narodowa w piłce nożnej występowała w KEEZA. Jest to jest to duże marzenie, ale krok po kroku do niego dążymy.
Rozmawiał Bartosz Ulczycki
Rozmawiali: