Dane wskazują, że gdzieś na świecie, co minutę, kupuje się butelkę Chanel No. 5. Przełomowy zapach pozostaje na szczycie międzynarodowych list najlepiej sprzedających się zapachów już sto lat od jego stworzenia przez Ernesta Beaux, perfumiarza na dworze rosyjskim, przedstawionego Gabrielle Chanel przez jej ówczesnego kochanka, Wielkiego Księcia Dmitrija Romanowa. Dimitr Romanova uciekł z rewolucyjnej Rosji wraz z chemikiem, który osiedlił się w Biarritz w 1920 roku. Rok później, w 1921 roku, narodził się Parfum No. 5.
Tak jak pragnieniem Mlle Chanel było zaoferowanie kobietom stylowej, współczesnej i uporządkowanej garderoby, która uwolniłaby je od falbanek, furbel i nieporęcznych elementów Belle Epoque, tak również chciała zrewolucjonizować perfumy. Zapachy, które pojawiły się przed tym, były ciężkimi, pojedynczymi nutami kwiatowymi zapakowanymi, jej zdaniem, w nadmiernie dekorowane butelki. Nr 5 miał być i jest inny. Oczywiście zawierał kwiaty, dużo kwiatów, przede wszystkim jaśmin i różę, ale nie odnosił się od razu do niczego konkretnego. Był to zatem pierwszy na świecie abstrakcyjny zapach, na co wskazywała chociażby jego nazwa – liczba 5 – szczęśliwa liczba Chanel. Nazwa ta nie jest niczym kobiecym, niczym sugestywnym. Sama Chanel poinstruowała Beaux aby stworzył „un parfum de femme, à odeur de femme”.
Pomijając naturalne surowce – a Chanel dołożyła wszelkich starań, by chronić pola w Grasse, gdzie są one uprawiane – sekretem nieuchwytnej natury No. 5 i prawdziwie przełomowym jest proces chemiczny wykorzystywany w czasie produkcji. No. 5 to pierwsze perfumy na świecie, w których wykorzystano aldehydy, cząsteczki pochodzące z produktów pochodzenia naturalnego, syntetyzowane w laboratoriach we Francji pod koniec XIX wieku, ale nie stosowane w perfumach, dopóki Beaux nie wpadł na taki pomysł. Aldehydy mają różne właściwości: od odstraszających – na przykład formaldehyd, który jest agresywnie cuchnący – po nieskończenie pożądane – pudrowe, czyste i wyjątkowo musujące, wszystkie te cechy posiada No. 5.
Przezroczysty, kryształowy flakon Chanel No. 5 był równie pionierskim na runku i również on niewiele się zmienił od czasu swojego powstania. Jest tak samo rozpoznawalny jak Coca-Cola i podobnie jak Coca-Cola, został przedstawiony w niezliczonej ilości kolorów przez Andy’ego Warhola w latach
50-tych, co tylko utwierdziło jego ikoniczny status.
W przeciwieństwie do innych domów perfumeryjnych, kolejne nosy Chanel – w tym sam Beaux – strzegły majestatu No. 5 tak, jakby od tego zależało ich istnienie. Oczywiście, surowe prawa dotyczące pozyskiwania składników sprawiają, że niektóre z tych, które pierwotnie znajdowały się w bursztynowym soku, nie są już dostępne. Nie oznacza to jednak, że tak olfaktoryczna potęga, która wymyśliła No. 5 nie poszukuje zamienników.
W 1924 r. sam Beaux wprowadził na rynek wodę toaletową Chanel No. 5. Później Jacques Polge, który przeszedł na emeryturę w 2015 roku, ale był „le nez” w Chanel przez ponad 30 lat, sformułował Chanel Eau de Parfum, a następnie lżejszy, świeższy Chanel No. 5 Eau Première.
Jak to często bywa w świecie pięknych zapachów, jego następcą jest syn, Olivier Polge, na którego przyszła kolej, by na nowo zinterpretować Chanel No. 5. I tak też uczynił. Na rynku ukazał się No. 5 L’Eau, który jest lżejszy i świeższy, a także celowo bardziej bezpośredni niż jego poprzednicy.
Po raz kolejny jednak, No. 5 L’Eau ma na celu uzupełniać, a nie odciągać uwagę od potężnego Parfum No. 5. I tak właśnie powinno być. W końcu po co zadzierać z doskonałością?
Zostaw komentarz
You must be logged in to post a comment.