W dniu 2 lipca 1924 r. przyjęto ustawę w przedmiocie pracy młodocianych i kobiet.
I chociaż sama nazwa ustawy wskazywałaby wyłącznie na unormowania dotyczące zatrudniania młodocianych i kobiet, w tym przyznania im ochrony, to jednak wprowadzane przepisy dotykały również innej istotnej sfery związanej z edukacją.
Co ciekawe, obok regulacji w zakresie prac wzbronionych, możliwości powierzania pracy w godzinach nadliczbowych i porze nocnej oraz obowiązków pracodawcy zatrudniającego odpowiednio ponad 5 i ponad 100 kobiet, ustawa wprowadzała także obowiązek edukacyjny.
W art. 9 przewidziano, iż młodociani obowiązani są do uczęszczania na naukę dokształcającą lub dla analfabetów. Jednocześnie zastrzeżono, że godziny nauki zawodowej i dokształcającej w szkołach w zakresie nie przekraczającym 6 godzin tygodniowo, wliczane będą do obowiązujących godzin pracy. W samej ustawie uregulowano nawet surowe kary dla osób zarządzających przedsiębiorstwami, w których przepisy nie byłyby respektowane. Zgodnie z art. 17, była to kara aresztu do sześciu tygodni i grzywna od 50 zł do 250 zł lub jednak z tych kar.
Pojawia się więc pytanie – dlaczego położono tak duży nacisk na edukację, w tym edukację podstawowych umiejętności takich jak czytanie i pisanie? Odpowiedź choć niechybna, jest jednak dość prosta. Analfabetyzm mieszkańców kraju.
Jednym z naczelnych celów w odrodzonej Polsce uczyniono walkę z analfabetyzmem. Szacunki przeprowadzone jeszcze w 1921 r. wskazywały, że co trzeci obywatel nie potrafi pisać i czytać. Tymczasem po zintensyfikowanym programie naprawczym, w niespełna 10 lat udało się ograniczyć analfabetyzm do co drugiego mieszkańca II Rzeczpospolitej.