Polskie kino, tak jak i sceny teatralne, z każdym rokiem ubożeją. W niepamięć odchodzi pokolenie aktorów narodzonych przed II wojną światową, czerpiących z tradycji kina przedwojennego, a także (o ile nie w szczególności) scen teatralnych czy też kabaretowych. Kabaretowych w rozumieniu wykwintnego, inteligentnego dowcipu, który umiejętnie wykorzystywał niedomówienia, aby greps był „bardziej inteligentny”. Niewymownym przedstawicielem tego nieodżałowanego pokolenia był urodzony w dniu 3 czerwca 1922 r. – Wiesław Michnikowski, którego kreacje w Kabarecie Dudek, a wcześniej w Kabarecie Starszych Panów stały się kultowe i niezapomniane.
Wiesław Michnikowski zasłynął nie tylko występami kabaretowymi, ale przede wszystkim teatralnymi. Najpierw jako aktor teatrów lubelskich, a w późniejszym czasie twórca niezapomnianych kreacji na deskach warszawskich teatrów. Jednak gdyby nie zawzięcie i upór aktora w wieku młodzieńczym, jego historia mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Jego rodzice jako ludzie wielkiej i gorliwej wiary, widzieli raczej miejsce ich syna w seminarium duchownym, aniżeli na scenach czy też estradach powojennej Polski. Pierwszy występ Wiesława Michnikowskiego miał miejsce w warszawskim kościele pw. Wszystkich Świętych. Młody Wiesław wykonał tam wtedy arię z Bajadery, a więc hinduskiej baśni o miłości, która przekracza granice śmierci. Wówczas został solidnie zbesztany przez swoją matkę, która przysłuchiwała się występowi syna. Nie zraziło go to jednak do występów przed publicznością. Dzięki temu po dziś dzień możemy podziwiać twórczość urodzonego artysty, która „przekracza granice śmierci”. Aktor zmarł w Warszawie 29 września 2017 r.