Jest lipiec 1981 roku. Każdy krok stawiany przeze mnie na szerokiej Olympic Way przybliża mnie do celu. Już widzę ogromne parkingi samochodowe i budowlę, która bardziej przypomina zamek lub zabudowania klasztorne niż piłkarski stadion. Potężna bryła zakończona dwoma wieżami, wtedy, w latach dwudziestych naszego stulecia mającymi symbolizować potęgę Imperium Brytyjskiego, kryje w sobie jeden z najcenniejszych mitów, jakie gra zwana piłką nożną pozostawi przyszłym pokoleniom. Wchodząc do środka w ten zwykły dzień czuję się jak w muzeum. Przewodnik prowadzi mnie do sali projekcyjnej, gdzie wyświetlany jest film o historii obiektu, następnie starannie wybraną trasą oprowadzany jestem po korytarzach, szatniach i innych zakamarkach, by nagle znaleźć się w dużym mrocznym pomieszczeniu przypominającym przejście podziemne. Drzwi zamykają się. Idę naprzód w stronę wyjścia, słysząc najpierw gwar, a później, z każdym krokiem potężniejący gwar z trybun. Czuję się tak jak ci, którzy od 28 kwietnia 1923 roku tworzyli legendę Empire Stadium Wembley.

Pierwsze trzy dekady dwudziestego stulecia przyniosły na Wyspach Brytyjskich prawdziwy piłkarski boom. Tworzono nowe kluby, budowano stadiony, nastąpił raptowny wzrost liczby osób odwiedzających futbolowe obiekty. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej stadiony stawały się większe i nowocześniejsze. Obiekt położony na północno-zachodnich obrzeżach Londynu miał jednak przewyższyć wszystkie osiągnięcia, jakie zostały dotychczas zanotowane w tej dziedzinie. Wembley jeszcze w końcu ery wiktoriańskiej było kompleksem parków i lasów, których właścicielami była rodzina Page’ów, mieszkająca w Wembley Hall. Tereny te stanowiły miejsce wypoczynku dla kilkuset członków Wembley Golf Club. Wiejski charakter londyńskiego przedmieścia został utrzymany jeszcze przez dwadzieścia lat, nie licząc epizodu budowy Watkins Folly, mającej być odpowiednikiem paryskiej wieży Eiffla. Nie byłoby to może warte odnotowania, gdyby nie fakt, że miała ona stać dokładnie w miejscu, gdzie do dziś niezmiennie znajduje się płyta boiska. W 1920 roku Wembley zostało wybrane jako miejsce dla przeprowadzenia Brytyjskiej Wystawy Imperialnej, mającej podnieść reputację kraju i zapewnić miejsca pracy dla zdemobilizowanych żołnierzy. W akcję promocyjną tego przedsięwzięcia zaangażowali się osobiście Król Jerzy V oraz premier Lloyd George, ale prace posuwały się bardzo wolno. Było tak aż do września 1921 roku, kiedy ogłoszono, że The Football Association podpisała umowę dzierżawy terenu na okres 21 lat w celu budowy stadionu narodowego i rozgrywania tam finału Pucharu Anglii. Nagle wszystko stało się proste: utworzona fundacja otrzymała środki od osób prywatnych z całego kraju, a tajemnicą poliszynela było, że niebagatelną sumę ponad 100 tysięcy funtów wpłacili mieszkańcy… Glasgow. Sama budowa stadionu zajęła równo 300 dni, zaś rozpoczął ja sam Książe Kentu. Architekt Maxwell Ayrton oraz inżynier Owen Williams zaprojektowali stadion mieszczący ponad 126 tysięcy widzów, z których 24 800 otrzymało przywilej posiadania miejsca siedzącego pod dachem, dalsze 10 tysięcy miało być wystawione na kaprysy pogody, podczas gdy pozostałe 92 tysiące musiało się kontentować miejscami stojącymi.

Prace na obiekcie zakończono 24 kwietnia, cztery dni przed finałem Pucharu Anglii, który w 1923 roku miały rozegrać Bolton Wanderers i West Ham United. Murawa została przeniesiona z terenów dokoła stadionu, a testy sprawdzające wytrzymałość konstrukcji obiektu były przeprowadzane przez grupę 1 500 ochotników, zebranych przez niejakiego kapitana Ellisona z Yorkshire. Jednak prawdziwą próbę przeszedł stadion w dniu meczu. Dziś nikt nie jest w stanie określić dokładnej ilości widzów, którzy tego dnia szturmowali bramy stadionu, ale wielu kronikarzy mówi o około dwustu tysiącach ludzi wewnątrz stadionu – na trybunach, bieżni, innych skrawkach wolnego miejsca, jak na przykład na dachu oraz stu tysiącach, którym nie udało się wcisnąć na trybuny i musieli zadowolić się nadsłuchiwaniem tego, co działo się wewnątrz. Wśród nich znajdowało się wielu, którzy posiadali ważne bilety, ale przybyli na stadion zbyt późno, aby dostać się na swoje miejsce. Federacja była po meczu zmuszona zwrócić im ponad trzy tysiące funtów, czyli około jednej dziewiątej dochodu z biletów, wynoszącego 27 776 funtów, co było na owe czasy zawrotną sumą. Ostatecznie gospodarze stadionu za oficjalną frekwencje przyjęli liczbę 126 047, wynikająca z kalkulacji dochodu za sprzedane bilety. Sam mecz rozpoczął się z czterdziestosześciominutowym opóźnieniem. Tyle czasu zajęło policji upchnięcie widzów za linie boczne i końcowe boiska.
Dla bezpośrednich obserwatorów tego spotkania, jak i dla tych, którzy mieli możność obejrzenia materiału angielskiej kroniki filmowej w pamięci na zawsze pozostał 40 letni podówczas oficer policji George Albert Scorey, który na białej klaczy „Billie” usiłował zaprowadzić ład na płycie boiska. W ten sposób finał ten przeszedł do historii jako „The White Horse Final” czyli „finał białego konia”. Kibice czekali na pierwszego gola jedynie dwie minuty – jego strzelcem był David Jack. Bolton wygrał ostatecznie 2-0, gdyż wynik w 53 minucie gry ustalił Jack Smith, jedyny „nie- Anglik” (Szkot) w zespole zwycięzców. Niecały rok później rozegrano na Wembley pierwszy mecz międzypaństwowy, w którym Anglia zremisowała ze Szkocją 1-1.

Gdy Brytyjska Wystawa Imperialna dobiegła końca, powstał problem, co począć dalej. Cały obszar, na którym odbywała się ekspozycja, został wystawiony na licytację, jednak nikt nie chciał nabyć stadionu wraz z przylegającym terenem nawet za obniżoną cenę. Obiektowi groziła rozbiórka. Dochody z kilku spotkań rocznie nie mogły pokryć kosztów związanych z utrzymaniem obiektu. Sytuację uratował początkujący biznesmen Arthur Ellis, który wykupując stadion z rąk wierzycieli i rzucając ideę wyścigów psów, które stały się faktem w grudniu 1927 roku, uratował przyszłość Wembley. Był właścicielem stadionu do 1955, kiedy odsprzedał większość swoich akcji. Bez niego historia piłki nożnej pozbawiona zostałaby tak legendarnych wydarzeń jak m.in.: finał Pucharu Anglii w 1953 r., w którym Bolton Wanderers pokonali Blackpool City 4-3, finał piłkarskich mistrzostw świata w 1966 r pomiędzy Anglią a Niemcami (4-2 po dogrywce dla synów Albionu), finał Pucharu Europy Mistrzów Krajowych w 1968 r., w którym Manchester United dowiódł, również po dogrywce, swej wyższości nad Benficą Lizbona w stosunku 4 do 1, wreszcie z naszej, polskiej perspektywy, bez najsłynniejszego meczu w historii polskiej piłki nożnej – meczu z 17 października 1973 r., zremisowanego przez naszą reprezentację z drużyną Anglii 1-1.
Mister Ellis przedłużył życie stadionowi o siedemdziesiąt trzy lata. Ostatni mecz został na nim rozegrany 7 października 2000 r., gdy reprezentacja Anglii w eliminacjach mistrzostw świata zmierzyła się z reprezentacją Niemiec i przegrała po golu Dietmara Hamanna 0-1. Stadion po tym meczu został zamknięty, a następnie w 2003, czyli równo osiemdziesiąt lat po zakończeniu budowy rozebrany, aby ustąpić miejsca nowemu, wybudowanemu od podstaw stadionowi, arenie m.in. finałów Pucharu Anglii i meczów reprezentacji tego kraju od roku 2007.

Kazimierz Romaniec
kazimierz.romaniec@dgtl.law | zobacz inne wpisy tego autora