Wielu przedsiębiorców, prowadzących nawet spore biznesy jest przekonanych, iż posiada prawa autorskie do logo swojej firmy. W końcu to oni sami, na początku swojej kariery znaleźli młodego zdolnego grafika i godzinami debatowali nad ostatecznym wyglądem logo. Obmyślali fikuśne fonty i kolory kojarzące się z ich marką. Ba! Przecież opłacili także fakturę, w której wyraźnie jako usługa wskazane było: opracowanie loga dla spółki XYZ wraz z przeniesieniem praw autorskich.

Gdzie więc problem? Teoretycznie umowę można zawrzeć (co do zasady) w każdej formie, w tym ustnej i dokumentowej, jest opłacona faktura. Wszystko więc powinno być w najlepszym porządku?

Jaka jest właściwa forma?

I owszem, większość umów nie wymaga dla swej ważności żadnej szczególnej formy. Mamy jednak wyjątki dot. np. przeniesienia własności nieruchomości, zorganizowanej części przedsiębiorstwa, zbycia udziałów w spółce z o.o. i …. przeniesienia autorskich praw majątkowych. Tak art. 53 ustawy o prawie autorskim: „Umowa o przeniesienie autorskich praw majątkowych wymaga zachowania formy pisemnej pod rygorem nieważności.”
To dość duży problem, bo jeśli nasz przedsiębiorca nie ma pisemnej umowy o przeniesienie praw autorskich (pisemnej, a nie w formie maila, czy podpisanego skanu) – to prawa pozostają przy twórcy.

W czym jest problem?

Oczywiście wielu podmiotów latami nie dotkną negatywne konsekwencje. Grafik otrzymał swoje wynagrodzenie, firma radośnie korzysta z logo. Problem może jednak pojawić się np. w przypadku bardziej rozpoznawalnych podmiotów.
Doskonałym przykładem problemu związanego z prawem do logo jest spór producenta kultowej już oranżady Hellena.

Ciekawy przypadek Helleny

Założona w 1991 roku firma Hellena podbiła polski rynek, przywracając kultową w czasie PRL oranżadę. Zatrudniono graficzkę, która stworzyła rozpoznawalne etykiety: z kieliszkiem do martini, cukierkami i bąbelkami. Artystka, która je przygotowywała, łącznie wykonała kilkaset zleceń: dostawała je ustnie, za wszystkie otrzymywała wynagrodzenie. Ale! Zabrakło pisemnych umów regulujących kwestie przeniesienia autorskich praw majątkowych. Z graficzką współpracowano aż do ogłoszenia upadłości firmy. W 2007 roku spółka została przejęta przez inny podmiot.

I tu pojawia się problem, bowiem artystka wystąpiła przeciwko nowemu producentowi napoju z powództwem o naruszenie praw autorskich. W 2019 roku Sąd Okręgowy w Łodzi wydał wyrok uwzględniający w większości roszczenia artystki, a w marcu 2021 roku Sąd Apelacyjny oddalił apelację, stąd wyrok stał się prawomocny. Za bezprawne korzystanie z trzech etykiet artystka otrzymała odszkodowanie w wysokości ok. 44 tysięcy złotych. Sąd oddalił jednak żądanie wycofania ze sprzedaży napojów, na których umieszczone zostały sporne etykiety, ponieważ uznał, że spowodowałoby to rażące straty po stronie pozwanej spółki.

Zgodnie jednak z treścią uzasadnienia wyroku sądu I instancji „Naprawienie szkody powódki w postaci zapłaty odszkodowania powinno skłonić stronę pozwaną do jak najszybszego uregulowania z powódką przeniesienia majątkowych praw autorskich do poszczególnych dzieł, tak by nie narażać się na kolejne roszczenia, a i zabezpieczenia roszczeń powódki np. poprzez zakaz wprowadzania do obrotu towarów z określonymi etykietami”.

Wnioski

Brak zawarcia pisemnej umowy z grafikiem może słono kosztować przedsiębiorcę. Opisana powyżej historia nie jest odosobniona, bo roszczeń i nieciekawych (z punktu widzenia przedsiębiorcy) przypadków może pojawić się więcej. Warto więc zawczasu zadbać o interesy swoje i swojej firmy.

Anna Poprawa
Anna Poprawa
partner | zobacz inne wpisy tego autora